Beneficjent 2018

ZEBRANA KWOTA: 60 953,65 PLN

Tomasz Brzeski

Urodził się Rytrze, w rodzinie wielodzietnej (miał 10 braci i 2 siostry) był 11 dzieckiem z kolei. W tak dużej rodzinie nigdy nie przelewało się. W dodatku los nie był łaskawy: gdy miał 10 lat, w wypadku samochodowym zginęła jego matka, a rok później spalił się ich dom rodzinny Po pożarze cała rodzina mieszkała przez jakiś czas w pomieszczeniu gospodarczym, które wcześniej służyło za warsztat.


Życie przed wypadkiem


Dziadkowie Tomka pochodzili z Litwy skąd musieli uciekać przed Sowietami w 1944 r., duża część rodziny została tam zamordowana. Ojciec  Tomka obecnie ma 98 lat, jest ostatnim żyjącym żołnierzem, który służył w dywizji pancernej gen. Stanisława Maczka. Pomimo sędziwego wieku jest sprawny umysłowo, dużo i chętnie czyta.


Dwóch braci Tomka już nie żyje. Część rodzeństwa jest rozsiana po Europie, powodem ich wyjazdu było poszukiwanie pracy. Z tego względu, że mieszkają daleko od siebie, a każdy z nich ma dużą rodzinę, nie utrzymują zbyt zażyłych kontaktów.


Tomek po studiach na krakowskiej Akademii Wychowania Fizycznego  rozpoczął pracę jako nauczyciel w Międzyszkolnym Ośrodku Gimnastyki Korekcyjnej w Nowym Sączu. Później był zatrudniony w szkole podstawowej i gimnazjum w Rytrze, gdzie prowadził zajęcia z wychowania fizycznego. Ostatnim jego miejscem pracy była Policealna Szkoła Pracowników Służb Medycznych i Społecznych im. Jadwigi Wolskiej w Nowym Sączu. Przez cały czas kariery zawodowej równolegle prowadził zajęcia ruchowe w przedszkolu „Promyczek” w Nowym Sączu oraz wraz z żoną, Agnieszką, byli  trenerami w swojej szkole pływania.

Sportowe pasje


Od najmłodszych lat pasjonował się sportem. W szkole podstawowej grał w piłkę nożną i trenował narciarstwo biegowe. W szkole średniej trener Józef Klimek zauważył jego talent do biegów długodystansowych (3000 m, 5000 m oraz biegi przełajowe). W tym czasie jako zawodnik MKS Beskid osiągał bardzo dobre rezultaty na poziomie krajowym. Jako student zainteresował się biegiem maratońskim, w którym najlepszy wynik osiągnął startując w Budapeszcie z rezultatem 2:36:00. Cały czas poszukiwał nowych wyzwań, dlatego próbował swoich sił w triathlonie, pokonując trzykrotnie pełny dystans IRONMAN (3,6 km pływania, 180 km rowerem, 42,195 km biegu). Pomiędzy startami w sezonie letnim też nie próżnował: od 2008 roku brał udział w zawodach w narciarstwie wysokogórskim (skitour) i zajmował w nich czołowe miejsca w rywalizacji rangi Mistrzostw Polski i Pucharu Polski.


Oto niektóre wyniki z imponującej listy jego osiągnięć: 14. miejsce w maratonie w Budapeszcie (2007 rok); Puchar Polski w Ski-Alpinizmie, 2. miejsce w Mistrzostwach Polski w Ski-Alpinizmie, 2. Miejsce w maratonie Podolinec-Rytro (2008); Mistrzostwo Polski w Biegach Górskich Weteranów (2009); Mistrzostwo Świata w Nordic Walking – Hill (2010); Mistrzostwo Świata w Nordic Walking – Hill, Mistrzostwo Świata Nordic Walking – Cross Country (2011); Mistrzostwo Polski w Ski-Alpinizmie, 3. Miejsce w maratonie Podolinec-Rytro, Mistrzostwo Polski w Nordic Walking, 4. miejsce w Mistrzostwach Polski w triathlonie na dystansie Ironman (2012); Mistrzostwo Polski w Ski-Alpinizmie, Górskie Mistrzostwo Polski w Nornic Walking, Puchar Polski w Ski-Alpinizmie (2014); Górskie Mistrzostwo Polski w Nordic Walking, Mistrzostwo Polski Nordic Walking Hill, 2. miejsce w triathlonie w Katowicach na dystansie Ironman; 2. miejsce w górskim maratonie  Elbrus Race (2016).


Rok 2017 też zapowiadał się obiecująco. Zdobył Mistrzostwo Polski w Ski-Alpinizmie, dobrze mu szło w Pucharze Polski w tej dyscyplinie, był w ścisłej czołówce całego cyklu, gdy wystartował 1 kwietnia w zawodach w okolicach Kasprowego Wierchu. Tym razem się jednak nie udało… Później na szpitalnym łóżku mówił o tym:  Jechaliśmy w dolinę, żeby się rozpędzić, lepiej poczuć narty. No i glebnęło mnie. Glebnęło, powywracało. Połamało po kolei. Ale przeżyłem i jestem tu z wami.


Życie po wypadku


Diagnoza postawiona w szpitalu w Krakowie była druzgocąca: […] Uraz wielonarządowy. Rozlany uraz aksonalny. Stłuczenie mózgu płatów czołowych i skroniowych obustronnie. Złamanie kości sklepienia i podstawy czaszki. Złamania ścian przedniej i tylnej zatoki czołowej. Złamanie piramidy kości skroniowej prawej. Złamanie oczodołów. Odma opłucnowa. Złamanie łokcia lewego.


Po opuszczeniu oddziału intensywnej terapii w Krakowie, w Centrum Medycyny Ratunkowej i Katastrof, Tomek podjął 4-miesięczną rehabilitację na oddziale rehabilitacji neurologicznej w Limanowej. Prosto stamtąd został przewieziony do Katowic, gdzie wstawiono mu implant brakującej kości czaszki, który znacznie przyspieszył możliwość rehabilitacji.


Wkrótce po jego powrocie do domu w Nowym Sączy w jego rodzinnym Rytrze 22 października 2017 r. odbył tradycyjny Bieg Bejorów, tym razem dedykowany Tomkowi, a uczestnicy biegu przeprowadzili zbiórkę na jego rzecz. Było miło, grała muzyka. Tomek pokazał wtedy charakter: nagle wstał z wózka i krótko zatańczył ze swoją żoną Agnieszką, co zgromadzeni nagrodzili oklaskami. Bo taki właśnie dawniej był Tomek: żywiołowy i waleczny. I taki trochę pozostał. A trochę nie.


Po powrocie z Katowic rozpoczęła się terapia, już w trybie stacjonarnym, która trwa do dziś: neurologopedyczna, psychologiczna, fizjoterapeutyczna (z zastosowaniem metod Vojty, PNF). Gdy jest taka potrzeba, odbywają się konsultacje lekarskie u specjalistów: neurologa, okulisty, endokrynologa, ortopedy i psychologa.


Finansowanie


Agnieszka Brzeska: Z uwagi na czas oczekiwania oraz ilość proponowanych zabiegów (które musiały się odbyć w odpowiednim czasie) byliśmy zmuszeni większość tych działań opłacić samodzielnie, co było nie lada wyzwaniem dla rodziny. W tym wszystkim cały czas otaczała i otacza nas rodzina: moja mama, która zostawała z córkami w czasie, gdy ja jechałam do Tomka do szpitala i teraz gdy muszę iść do pracy. Bracia Tomka, którzy w pierwszych dniach towarzyszyli mi w drodze do Krakowa. Środowisko, w którym Tomek zawsze był lubiany, podjęło liczne starania, akcje charytatywne, zbiórki w różnej formie, po to aby zapewnić mu możliwość  walki o powrót do sprawności. Między wieloma organizacjami, fundacjami i osobami o wielkim sercu, na szczególne wyróżnienie zasługuje Stowarzyszenie „Krzysiek Pomaga Pomagać”. Wśród osób, które są jego członkami, nie mieliśmy znajomych. A mimo to udzielili nam wsparcia, które w znacznym stopniu wpłynęło na kolejne etapy podejmowanych działań rehabilitacyjnych. Pomagali też inni, nie sposób wszystkich tych ludzi i organizacji, tutaj wymienić.


Jak zawsze w takich przypadkach, pierwsze chwile i pierwsze dni były szokiem dla najbliższych, szczególnie że rokowania lekarskie nie dawały dużej nadziei. Agnieszka Brzeska: Trzeba było przyjąć wszystko, co przyniesie nowy dzień. Mimo wielu zwrotów i trudności w leczeniu Tomka w czasie śpiączki, głęboko wierzyliśmy, że czynnik ludzki to jedno, a plan Boży to inna sprawa.


Rodzina Brzeskich to ludzie wierzący, a nawet pobożni. Pokazuje to również taki drobiazg jak napis na koszulce Tomka, w której często występował w szpitalu w Limanowej. Był to cytat z listu św. Pawła do Koryntian: moc bowiem w słabości się doskonali (2Kor, 12,9).  Pokazuje to także udział Agnieszki w Ekstremalnej Drodze Krzyżowej w 2019 r. z Krynicy na Czarnym Potoku przez Jaworzynę Krynicką, Halę Łabowską, Halę Pisaną, Kokuszkę do Piwnicznej – Zdroju. -W ten sposób chciałam podziękować za otrzymane łaski oraz ofiarować swój trud w intencji Tomka. Drogę poprzedzała Msza Święta. Teren był górski i trudny ze względu na zapadający się pod nogami śnieg, przewrócone drzewa na trasie oraz otaczającą ciemność. Trasa liczyła ok. 31 km. To było dla mnie bardzo poważne wyzwanie. Każda stacja wzbudzała ogromne emocje, ponieważ otwierały się rany w sercu i w pamięci, które wcześniej starałam się wyprzeć. To był mój czas na oczyszczenie wewnętrzne i oddanie naszej rodziny w ręce NAJWYŻSZEGO (Ps 37,5: „Powierz Panu swoją drogę i zaufaj Mu; On sam będzie działał”). Choć ten wyjątkowy czas był walką z własnymi słabościami, obudził we mnie nadzieję i ufność w to, że cały czas nie jesteśmy sami, że ON nad nami czuwa. I że to, co dobre, jeszcze przed nami.


Dzieci, czyli duma


Obecnie po 4 latach rehabilitacji Tomek jest „samoobsługowy”: ubiera się samodzielnie (choć czasem na lewą stronę), toaletę wykonuje samodzielnie, nie wymaga pomocy przy posiłkach, kontroluje potrzeby fizjologiczne, cały czas robi postępy. Agnieszka Brzeska: My uważamy, że Tomek dojdzie do momentu, w którym będzie mógł sam zostać w domu i poruszać się w najbliższej okolicy. Obecnie, wskutek problemów z pamięcią zdarza się mu stracić orientację w terenie i poczucie czasu, co może być dla niego groźne.


Kogo ma na myśli Agnieszka, gdy mówi „my?  Siebie oraz swoje (i Tomka) córki: Ewę, Dominikę i Magdalenę. Progenitura państwa Brzeskich to jest ich duma: wszystkie dziewczyny poszły w ślady ojca. Z zapałem i z sukcesami uprawiają sport.


Ewa 3 lata jeździła na nartach w klubie Lawina Wierchomla, 8 lat grała w tenisa ziemnego, jako juniorka była w Kadrze Polski w Skialpiniźmie, startowała w wielu Pucharach Świata, Mistrzostwach Świata oraz Pucharze Polski, latem uprawiała triathlon, w którym jest czołową zawodniczką w Polsce na dystansie 1/2 IRONMAN.


Dominika od 7 roku życia trenuje kajakarstwo slalomowe i obecne jest w Kadrze Polski Juniorów i Seniorów reprezentuje kraj na Mistrzostwach Europy i Świata oraz Pucharach Świata zarówno juniorów jak i seniorów (choć do tej kategorii wiekowej brakuje jej jeszcze 7 lat)


Magdalena trenowała przez 4 lata Cheerliding, obecnie od 4 lat jest w Kadrze Polski w Trickingu (czyli akrobatyce połączonej ze sportami walki).  Ona również odnosi liczne sukcesy.


Perspektywy


Najważniejsze, to mieć pomysł na przyszłość i Brzescy go mają. Agnieszka: Ponieważ prowadzimy szkółkę pływania, naszym pomysłem jest włączenie Tomka w pomoc w prowadzeniu zajęć. Mobilizujemy go do podejmowania ambitnych wyzwań, do podjęcia czynności – przynajmniej niektórych – sprzed wypadku. Cały czas jest angażowany w życie rodzinne, prace ogrodowe, pomoc w czynnościach codziennych, ojcowskie rozmowy i rady, podejmowanie rodzinnych decyzji. Jedyną drogą, naszym zdaniem jest mobilizowanie go do podejmowania prób samodzielnego wykonywania czynności, których teraz jeszcze wykonać nie potrafi. Nie tracimy nadziei.


Pokrzepiającym dowodem na to, że nadzieja nie zawodzi, jest najnowszy sukces Tomka: udało mu się przezwyciężyć problemy z błędnikiem i przejechać niewielki dystans na normalnym rowerze. Żeby to osiągnąć, musiał pokonać barierę strachu przed upadkiem. Duża rzecz. Ewa, najstarsza córka Agnieszki i Tomka: –Po wypadku Tacie włączyło się wiele barier typu strach przed upadkiem, przed prędkością, ewentualność niepowodzenia, możliwość zachłyśnięcia się wodą. Te obawy wzbudzają emocje i wulgarne zachowania, utrudniają powrót do sprawności z okresu przed wypadkiem i wymagają wiele stanowczości i determinacji z naszej strony.  Ale widzimy, że nie są one niemożliwe do przełamania, więc cierpliwie nad każdą z nich pracujemy. Każdy najmniejszy sukces świętujemy i nie tracimy nadziei, że jaszcze pewnego dnia razem pójdziemy w góry.


Tym bardziej nie traci nadziei, Agnieszka, ale przecież twardo stąpa po ziemi: Wszystko to byłoby prostsze – mówi – gdyby nie Tomkowe zaburzenia pamięci i epilepsja. Na razie,  nie może pozostać w domu bez opieki.


Co w tej trudnej sytuacji jest największym wsparciem? Rodzina i przyjaciele, którzy bez względu na jego samopoczucie zawsze są obok: Przed wypadkiem Tomek miał wielu kolegów i przyjaciół, z którymi utrzymywał stały kontakt, zarówno towarzyski, jak również zawodowy i sportowy. Obecnie otacza go nieliczne grono sprzed lat. Z kolei jednak pojawiło się wiele osób, które poznał po wypadku, a które cały czas interesują się jego postępami w rehabilitacji i w razie potrzeby służą pomocą i wsparciem.


Towarzyszenie Tomkowi wymaga od jego przyjaciół pewnej elastyczności i wyrozumiałości, dostosowania się do jego odmiennego stanu: zdarza się, że przeklina, albo jest wściekły na cały świat. Cała sztuka polega na tym, żeby w takich chwilach widzieć w obecnym Tomku dawnego, silnego człowieka sprzed wypadku. Agnieszka ujmuje to tak: Choć czasami trzeba zrezygnować lub zmienić plany, robimy to. Przystosowujemy się do każdej nowej sytuacji.  Ja myślę, że nic nie dzieje się bez powodu i choć czasami tego nie rozumiemy, przyjmujemy, że tak ma po prostu być.

Roman Graczyk

Obejrzyj film o Tomku:

Wesprzyj Julię

Wpłacam