Z Gabrielem i Andrzejem Bachledą w Mandze.
Było nas przedwczoraj w Mandze dużo, choć nieco mniej niż w ubiegłym roku – ok. 200 osób. Przede wszystkim był z nami Gabriel ze swoimi Rodzicami, niestety Jakub nie mógł przybyć ze względu na ważne zobowiązania rodzinne.
Goście przechadzający się po foyer mogli nasycić oczy wystawą przedmiotów aukcyjnych, a żołądki i kubki smakowe – przekąskami z restauracji Cheder, ciasteczkami z piekarni Buczek, nalewkami od Mundivie oraz winami od NaWino. Nie potrafimy zmierzyć, jak to wpłynęło na hojność licytujących, ale z pewnością wiemy, że licytowano wysoko – z pożytkiem dla Gabriela i Jakuba.
Poruszające słowa wypowiedział ze sceny Gabriel Olech. Ich przesłanie było takie, że przeszkody, jakie stawia przed nami zły los, nie mogą być wymówką dla poddania się, lecz przeciwnie powinny być pobudką do czynu. Niech wolno nam będzie tu dodać, że ta myśl silnie koresponduje z motywami naszego zaangażowania od początku naszej działalności w 2012 roku.
Na licytację zostało wystawionych 26 fantów, a wśród nich m. in. prace: Elżbiety Wasiuczyńskiej, Joanny Gałeckiej, Aldony Mickiewicz, Iwony Ornatowskiej-Semkowicz, Marcina Świądra OFMCap, Bettiny Bereś, Kazimierza Mikulskiego, Janiny Kraupe-Świderskiej, Jerzego Nowosielskiego, Zofii Gutkowskiej-Nowosielskiej i Stanisława Wejmana. Oprócz dzieł sztuki można było walczyć o m. in. o tort od piekarni Buczek, zaproszenie do kawiarni Szał Sukiennice, Volvo na weekend, filiżanki z motywem z Nowosielskiego, czy lot balonem.
Sama licytacja była – jak zawsze u nas – spektaklem samym w sobie dzięki talentom scenicznym i oratorskim Mateusza Janickiego i Karola Stojowskiego.
Przed i po aukcji zagrali André Bachleda (gitary, śpiew) z zespołem w składzie: Mateusz Pałka (fortepian), Maciej Adamczak (kontrabas) i Dawid Fortuna (perkusja). Kto został na drugą część koncertu, po aukcji, z pewnością nie żałował, bo był to występ znakomity. Muzyka płynąca ze sceny była i wesoła, i liryczna; i folkowa i jazzowa, ale zawsze na najwyższym poziomie instrumentalnym i wokalnym. André Bachleda śpiewał po polsku (a fragmentami po góralsku), po angielsku i po francusku: bawiąc, dając do myślenia i wzruszając.
Takie też było całe to wydarzenie, bo taka jest nasza filozofia działania. Pomagamy w sytuacjach trudnych, a nawet dramatycznych, ale nie lamentujemy. Bo uważamy, że zarówno wyciągnięta dłoń, jak i wspólnota, która się tworzy, mają sens przekraczający cierpienie. Zresztą, Gabryś i Kuba jak mało kto pokazują, że życie to zmaganie, i że ten kto walczy już się po części uratował. Chłopakom życzymy wytrwałości w tej dojrzałej postawie. A wszystkich zapraszamy na Przehybę 6 września, gdzie zamkniemy tegoroczną edycję.
Fot.: Jakub Pierzchała i Maciej Zych